To, co było do przewidzenia, stało się. Kamil Wojtyra po trzech latach gry dla Znicza opuścił stolicę powiatu kłobuckiego. Snajper jest już zawodnikiem II-ligowej Skry Częstochowa.
To, co było do przewidzenia, stało się. Kamil Wojtyra po trzech latach gry dla Znicza opuścił stolicę powiatu kłobuckiego. Snajper jest już zawodnikiem II-ligowej Skry Częstochowa.
Urodzony w 1997 roku zawodnik zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii Znicza Kłobuck. Gdy przed trzema laty trafił do zielono-czerwonych, każdy zdawał sobie sprawę z tego, ile będzie dla nich znaczył. Wiele o nim mówiło już to, że do A-klasowego Znicza napastnik przeniósł się z II-ligowego Rakowa. Na lokalnych boiskach nie można było nie dostrzec różnicy klas dzielącej go od rywali.
Kamil Wojtyra wraz ze Zniczem awansował do ,,okręgówki” i sezon później do IV ligi. W każdej z tych rozgrywek został królem strzelców. W A-klasie strzelił ponad 60 goli, w lidze okręgowej ponad 50, a w rundzie jesiennej IV ligi 18. Oprócz strzeleckiej formy 22-latek imponował siłą fizyczną, dryblingiem i mocnym uderzeniem z dystansu – wszystkim, czego potrzeba ofensywnym zawodnikom grającym na szczeblach centralnych. Nie dziwota, że Kamil Wojtyra stał się właśnie graczem II-ligowca.
Dziwić może jedynie fakt, że do transferu doszło tak późno. Od samego początku gry w Zniczu pozyskaniem Kamila interesowały się większe kluby (mowa tu między innymi o Odrze Opole, Zagłębiu Sosnowiec czy Podbeskidziu Bielsko-Biała). Oferty przedstawiało mu też wielu działaczy drużyn z III ligi. Mimo tylu propozycji snajper wciąż pozostawał zawodnikiem Znicza Kłobuck. Do 17 sierpnia 2020 roku. Tego dnia Kamil Wojtyra podpisał kontrakt ze Skrą. Zanim doszło do zawarcia umowy, przez niecały tydzień trenował z częstochowskim zespołem. Zagrał też w sparingu z Rakowem Częstochowa. Postawa 22-latka była na tyle dobra, że trener Marek Gołębiewski nie zastanawiał się dłużej i wyraził chęć jego pozyskania.
Odejście Kamila Wojtyry to dla Znicza duża strata. Niezwykle trudno będzie znaleźć kogoś, kto idealnie mógłby go zastąpić. Szansy zatuszowania braku króla strzelców IV ligi na boisku należy upatrywać w postawie całego zespołu. Nieobecność Kamila Wojtyry może sprawić, że któryś z ofensywnych graczy Znicza zacznie się wyróżniać. Wydaje się, że największe szanse na przejęcie pałeczki po Kamilu ma jego kuzyn, Dawid Wojtyra. W tym sezonie ligowym strzelił już dwie bramki (obie Ruchowi Radzionków), formą błysnął też w przedsezonowych sparingach. Przy czym należy podkreślić, że Dawid Wojtyra, odkąd stał się zawodnikiem Znicza, prezentuje raczej stały poziom. W rundzie jesiennej IV ligi strzelił dziesięć bramek. Niewykluczone, że podobnie lub jeszcze lepiej będzie w tym roku.
Jeśli przyjrzeć się kadrze Znicza bliżej, nie można przejść obojętnie obok Macieja Wolskiego. Zawodnik związany jest ze Zniczem już od ,,okręgówki”. Stworzył wówczas snajperski duet z Kamilem Wojtyrą, a sezon 2018/2019 zakończył z 44 zdobytymi golami na koncie. Nieco ponad miesiąc później do Kłobucka sprowadzono Dawida Wojtyrę, który szybko zajął miejsce Macieja Wolskiego w pierwszym składzie i spowodował obniżenie jego strzeleckiej formy. Nieprzypadkowo umieszczona została tu krótka informacja o byłym graczu Orła Kiedrzyn. Wielce prawdopodobne, że po odejściu Kamila Wojtyry zwyczajnie ,,odżyje”, ponieważ zespół Znicza będzie potrzebował dobrej współpracy swoich napastników, by móc jak najlepiej zamaskować nieobecność Kamila.
Maciej Wolski nie będzie miał już takiej konkurencji, a widać było w sezonie w „okręgówce”, że niemartwienie się o miejsce w pierwszym składzie szło mu na rękę. Mimo że nie występuje na tej samej pozycji, bardzo możliwe, że brak tak podstawowego snajpera, jakim jest Kamil Wojtyra, sprawi, że Maciej Wolski wróci do swojej formy sprzed ponad roku. Poza tym trzeba zauważyć, że strzelec 44 goli w lidze okręgowej jest lisem pola karnego, to znaczy znajduje się w odpowiednim miejscu we właściwej porze. ,,Piłka go szuka” – chciałoby się rzec po piłkarsku. Po pierwszych czterech meczach IV ligi w tym sezonie można powiedzieć, że brakuje Maciejowi wykończenia i pewności w pojedynkach indywidualnych. Ale oba te defekty mogą być zniwelowane błyskawicznie – nie na treningach, ale ,,w głowie”. Kto wie, czy brak presji ze względu na mniejszą konkurencję nie będzie czynnikiem decydującym o poprawie gry zawodnika Znicza?
Autor Tomasz Nowakowski